Chronologicznie "Drżące ciało" plasuje się w twórczości Almodovara między "Kwiatem mego sekretu" a "Wszystkim o mojej matce" i należy je uznać na przykry spadek formy między dwoma wybitnymi dziełami. Pewne rzeczy są tu typowe dla tego reżysera: czasowo rozciągnięta akcja (tutaj, licząc z oboma "wstępami", to jest 26 lat), rzadkie, ale możliwe życiowe sytuacje i niepokojący bohaterowie. To wszystko jednak wydaje się dość powierzchowne i nie przekonuje tak, jak w innych jego filmach.
Odniosłem wrażenie, że Almodovar chciał tu opowiedzieć o tym, jak ludzie nie potrafią zapominać i przebaczać. Wyszło to jednak dosyć niemrawo. Film jest zbyt na poważnie, za mało surrealistyczny i z przymrużeniem oka. Za mało Almodovarowy. Boję się, że ja o nim zapomnę dość szybko.